Nikt raczej nie będzie zaskoczony, gdy usłyszy "Daniel Andre Tande ma farta do problemów zdrowotnych",jak wiadomo od maja, norweski skoczek zmagał się z poważną chorobą immunologiczną, zespołem Stevensa-Johnsona. Sportowiec miał na tyle szczęścia, że została podjęta szybka reakcja, w innym wypadku mogło skończyć się tragicznie, o czym może świadczyć pobyt w szpitalu mimo opanowanej sytuacji i długi powrót do zdrowia. Daniel nie mógł przygotowywać się do nadchodzącego sezonu zimowego 2018/19 od samego początku ze swoimi kolegami z drużyny, zaczął całkiem późno bo dopiero w sierpniu. Mało tego, gdy wszystko wydawało się już wracać do normy i być w należytym porządku, na niedawnym zgrupowaniu w Trondheim, znowu musiał przerwać treningi, tym razem z powodu grypy. Prawie każdy na jego miejscu, pewnie już miał by dosyć i uważałby to za bardzo męczące, ale nie on. Daniel nie poddaje się tak łatwo, co nie raz udowodnił, a jego nastawienie do nadchodzącego sezonu mówi samo za siebie:
,,Mam nadzieję, że te przerwy nie będą miały wpływu na sezon zimowy, nie będę się tym przejmować i nie mogę się doczekać otwarcia sezonu w Wiśle. Nie oczekuje zbyt wiele od siebie, ale jestem szczęśliwy, że mogę ponownie rywalizować, ponieważ moim ostatnim konkursem był finał Pucharu Świata w Planicy"
Jeżeli chodzi o jego stosunek co do zaległości to nie przestaje być optymistą:
,,Skoki wyglądają dobrze, mimo że nie skakałem zbyt wiele. Mój poziom nadal jest bardzo wysoki, różnica jest tylko taka, że nie oddałem tylu skoków treningowych co zawsze, ale nie uważam tego za duży problem. Zazwyczaj lepiej skaczę na zawodach niż na treningach. Mam nadzieję, że będzie tak również w zimie (...) Zanim zachorowałem, moim celem było wygranie TCS i klasyfikację PŚ. Nadal uważam te dwie rzeczy za moje największe cele na nadchodzący sezon, i mimo tylu zaległości uważam, że są one do zdobycia"
Jak widać, Daniel mimo wielu przeciwnościom losu nie poddaje się, wręcz przeciwnie ma chęci do walczenia dalej i osiągnięcia postawionych celów. Nie pozostaje nam nic innego jak trzymać za sympatycznego skoczka mocno kciuki i życzyć mu powodzenia!
ENG:
Nobody would be surprised if I said 'Daniel Andre Tande is 'in luck' to have health problems'. As it is known, Norwegian ski jumper have been struggling with Stevens-Johnson syndrome since May. Daniel was lucky that his therapy started just after the syndrome was detected. Otherwise, I may end up badly for him. Tande wasn't able to start his training sessions from the very beginning with his team mates, he started to train in August. What's more, when we all thought that he's getting in shape again, he needed to stop training in Trondheim because of flu. Nevertheless, Daniel didn't give up and his attitude towards winter season is following:
"We are hoping that these breaks will not be affecting the winter season. I will not worry about it too much and I'm looking forward to the season opener in Wisla. I don't expect too much of myself but I'm happy that I can compete again. My last competition was the World Cup final in Planica in March"
Nevertheless, he seems quite optimistic about 2018/2019 season:
"The jumps are looking very good, even though I wasn't jumping that much. My level is still very high. The difference is that I don't have as many top jumps in training as usual. I would have wanted to have a few more training sessions, but I don't think this is a problem. Usually, I'm jumping better in the competitions than in training. Hopefully, this will also be the case in winter. (...) Before I got sick, my goal was to be on top in the 4-Hills-Tournament or the World Cup. I really want to win an overall title, this is my next big goal. Even though I was sidelined for a long time in summer, this is still possible."
As you can see, despite all the difficulties he's not giving up - just the opposite - he's ready to compete and reach his goals. There's nothing left to do but wishing Daniel good luck and keeping our fingers crossed during the winter season!
źródła:
fis-ski.com
sportsinwinter.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz